Powoli zaczynam popadać w przedporodową PARANOJĘ.

Te skurcze to absolutna nowość, aż tak silnych jeszcze nie miewałam, a teraz jak mnie taki złapie, to w jasny dzień widzę całe niebo gwiaździste nad sobą. Na szczęście mijają szybko. Do tej pory tylko kilka dopadło mnie takich, że wyłam przed pół minuty, czym śmiertelnie wystraszyłam siebie, Męża i wychodząc w popłochu z ważnego spotkania - milion myśli przebiegało mi przez głowę. Byłam przekonana, że urodzę na progu restauracji. Lub w samochodzie, whatever - wyjdzie na jedno. Na szczęście się uspokoiło.
Pytanie tylko na jak długo... Ja chyba zdecydowanie nie nadaję się do rodzenia dzieci.
... jestem pieprzoną histeryczką, ot co.
Jak się uspokoiło, to na chwilę... :D
OdpowiedzUsuńPocieszycielka ;)
UsuńZapisuj sobie kiedy Cię dopadają, być może już się zaczęło a sama akcja może się rozkręcać nawet ponad dobę. Dzięki zapiskom będziesz wiedziała czy czas między skurczami się... kurczy;)
OdpowiedzUsuńCholera, no powodzenia maleńka!!!
Wyglądasz absolutnie zniewalająco <3
Nadal jestem w dwupaku. Jest dobrze :)
UsuńAle z czym dobrze, z czym dobrze :D Ty już wypuść tego syna biednego na ten świat :*
UsuńUwierz mi, robię co mogę. Uparty jest po tatusiu, to pewne ;)
UsuńNo i jak tam? ♡
OdpowiedzUsuńNo i to już, no i to już! Gratuluję mocno! Brawo:D Witamy Aleksandra:*
OdpowiedzUsuń