11 września 2014

Jak się (nie) ubierać w ciąży?

Moda ciążowa woła o pomstę do nieba. 
I powie to chyba każda przyszła mama, która z każdym dodatkowym centymetrem w talii, przestaje mieścić się w co najmniej połowę zawartości swej szafy. Ja przyznaję - mam już depresję. Moja ukochana dżinsowa koszula, śni mi się po nocach, a czarne cygaretki ze złotym suwaczkiem z tyłu, przezornie schowałam na sam dół szuflady, by nie wpadać w czarną rozpacz, przy każdorazowym otwieraniu szafy.

I co w takim wypadku robić...? Wprawdzie można znaleźć kilka smaczków na regałach z napisem odzież ciążowa, ale niestety, na tych kilku - najczęściej się kończy. 

Nigdy nie zapomnę swojej pierwszej wizyty w pewnej znanej sieciówce, szczycącej się w swojej ofercie posiadaniem ubiorów dla przyszłych mam. Weszłam i zamarłam. Burza hormonów owszem, wpędza mnie w huśtawki nastrojów, a większy brzuch skutecznie pogarsza samopoczucie, ale to, co tam zobaczyłam dosłownie wybiło mnie z butów. 
Milion bezkształtnych, smętnych bluzek (namiotów?), ogromne, bawełniane "dojce" - bo biustonoszem tego nie jestem w stanie nazwać i workowate sukienki, sądząc po wzorach - rodem z głębokiej komuny. 


Uciekłam stamtąd z krzykiem.


Czy ktoś mi się dziwi...? No spójrzcie sami. 
Sama nazwa - Ubrania dla ciężarnych – brzmi strasznie, prawda...?
Moje i tak mocno przez ciążę nadwęglone poczucie własnej wartości niestety mi nie pomaga. Producenci odzieży - również.  No helloooł! Kobieta w ciąży wcale przecież nie musi być ubrana w bezkształtny worek! 
Jak zdołałam zaobserwować na sobie - ciuchy opinające brzuch mogą (ale nie muszą!) być niewygodne, ale nadal prezentuję się w nich jak kobieta. Grubsza niż zwykle, ale jednak kobieta. Bezkształtne worki natomiast sprawiają, że nie wyglądam jakbym była w ciąży. Po prostu wyglądam jak kulka.




W sumie... Tak czy siak wyglądam jak kulka. Ale cóż. Do listopada jakoś wytrzymam.

Póki co - zabija mnie anemia. I wizja porodu też. Pocieszeniem jest dla mnie fakt, że nawet matka dwójki dzieci przeżywa ten stres podobnie jak ja. O "cholernym porodzie" Justyny możecie przeczytać TU.

Jak Wy dawałyście rade sobie w ostatnich miesiącach...? Da się to jakoś przeżyć...? 

Bo wiecie, w ostateczności jest jeszcze jedna opcja :



... no oszaleję.

4 komentarze:

  1. Pilnuj anemii, ja w ciąży miała sporę, a po porodzie, przy utracie krwi spadła do 6 i mi przetaczali :(

    Ja nie kupowałam ciążowych ubrań (w pierwszej ciąży parę jeansów jedną, w drugiej już nie:P), nosiłam biodrówki, odpiętę, zasłonięte dłuższymi bluzkami, w moim rozmiarze.
    Nie cierpię tunik, leginsów, wszelkich ciążowych ubrań, bo są straszne!!!

    A Ty wygladasz w ciąży BAJECZNIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylwia, jesteś jednym z najlepszych "podbudowaczy" mojego ciążowego ego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kupowałam rzeczy w normalnych sklepach, jedynie spodnie w sklepie typowo ciążowym.
    Jeśli chodzi o poród to za pierwszym razem i drugim bałam się strasznie, panicznie, wizje miałam katastroficzne. Jednak oto jestem. Przeżyłam. Także Ty też na pewno dasz radę. Choć łatwo nie jest. Niestety
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam fakt, że zdecydowałaś się na drugie musi świadczyć o tym, że o bólu się zapomina...
      Póki co - jeżą mi się włosy na karku na samą myśl o tej chwili. Ale dam radę! Wymyślę zapewne kilka(dziesiąt!) nowych przekleństw w trakcie ;)

      Usuń