11 sierpnia 2018

kiedy życie gaśnie.



W swoim życiu umierałeś tak wiele razy, że nikt z nas nie wierzył, że to naprawdę może kiedykolwiek nastąpić. 
Tym razem jednak było inaczej. Chyba zaskoczyłeś sam siebie.

Byłeś człowiekiem żyjącym na krawędzi - nieustannie balansowałeś pomiędzy życiem a śmiercią. 
Na zawsze zachowałeś wiarę. Wierzyłeś we mnie, choć ja sama nie miałam na to siły. 
Odchodziłeś i wracałeś później wiele razy. 
Przez 10 lat. Tyle czasu byłeś dla mnie jak Ojciec. 

Żyliśmy jak na karuzeli. Wielokrotnie przewracałeś moje życie do góry nogami, podsuwałeś sny o rewolucji, niszczyłeś, budowałeś, uczestniczyłeś, pomagałeś, wspierałeś i zachęcałeś. A czasem po prostu milczałeś i czekałeś jakie decyzje podejmę.

Człowiek z pasją. Z ogniem w sercu. Ten żar, pomimo zmęczenia - tlił się do samego końca. 

6 lat temu z okazji urodzin życzyłam Ci, b"umarł w podeszłym wieku, syty życia, bogactwa i chwały.." 

A wczoraj stałam nad Twoją trumną. I trzymałam Cię za rękę. 

Nie tak miało być Marku... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz