Stało się. Jesteś młodą matką i po kilku miesiącach zmagań z tą nieporadną, małą kluską - ogarnia Cię czarna rozpacz. Spokojnie. Nie jesteś jedyna.
Oto główne WYZWANIA, które z pewnością napotkasz podczas Waszej wspólnej drogi :
NIE MASZ CELU ?
Najgorzej. No bo umówmy się - budzisz się rano i co...? I zupełnie NIC. Nie musisz nawet wstawać z łóżka. Możesz cały boży dzień przechodzić w rozsupłanym warkoczu, w koszuli nocnej i bez make-up'u. Twojemu dziecku przecież i tak nie zrobi różnicy, czy nałożyłaś podkład czy też nie. Korzystaj, dopóki nie potrafi mówić i nie powie "Mama, ale jesteś brzydka!"
I zaraz pewnie usłyszę wyjące ciotki-klotki, że to przecież wychowanie dziecka powinno być celem życia. No fucking way. Zainwestuj w siebie. Znajdź cel, który dotyczyć będzie Ciebie, Twojego rozwoju. Pamiętaj, życie stygnie! Nie chcesz chyba za kilka lat spojrzeć w lustro i zobaczyć sfrustrowaną życiem matkę (bo kobieta w Tobie zeszła na dalszy plan!), która dla "dobra dziecka" wyrzekła się samej siebie.
JESTEŚ SAMOTNA?
Kiedyś byłaś dumna. Jako pierwsza ze swojej paczki przyjaciół wzięłaś ślub i zamieszkałaś z mężem z daleka od rodziców. No bajka po prostu. Jesteś wolna. Możesz cały dzień chodzić nago, jeżeli tylko masz na to ochotę. Sielanka trwa do czasu. Nagle pojawia się Ono. Dziecko. I mamy problem.
Z mentalnej nastolatki, którą byłaś, zamieniasz się w rasową kurę domową. Spędzasz w nim całe dnie, z krótką przerwą na spacer :
Chyba, że akurat walczycie z infekcją i bite dwa tygodnie kisisz się ze swoim małym człowiekiem w czterech ścianach. Wieczorem, mąż wraca z pracy, umęczony po całym dniu i marzy wyłącznie o jednym - o CISZY. Ty też marzyłaś - żeby w końcu porozmawiać z kimś mierzącym więcej niż 68 cm wzrostu. Gratuluję. Doczekałaś się. Pytania.
X. : "Jak Ci minął dzień Kochanie....?"Y. : -"Och, świetnie. Prałam, sprzątałam, prasowałam i zmieniałam pieluchy..."...Kurtyna.
Kobiety mówią, że bycie mamą to praca na pełen etat. Weźmy pod uwagę tylko jedną, drobną różnicę - w pracy przynajmniej Ci za to płacą. Dodatkowo, skoro wychowujesz dziecko i nie pracujesz zawodowo, musisz tłumaczyć się bezdzietnym znajomym, dlaczego znów nie zrobiłaś tego, do czego zobowiązałaś się, hmm... 3 tygodnie temu...? Nie zapomnijmy również o pytaniach, które w takim wypadku - z pewnością padną :
"Czym niby jesteś zmęczona...?"
"Jak to nie miałaś czasu...?"
"Przecież cały dzień siedzisz w domu...?!"
No sorry Winnetou. Z dzieckiem okręconym wokół szyi, niczym naszyjnik z pereł niewiele jestem w stanie zrobić. I nie zamierzam się z tego tłumaczyć. Tak więc - droga matko - jeżeli i Ty przeżywasz podobne rozterki, PAMIĘTAJ - nie jesteś jedyna.
* A może dodałabyś coś jeszcze do wyzwań codzienności...?
Genialny tekst!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńOj tam, nie jest aż tak źle!
OdpowiedzUsuńChociaż...
Ja czasem pierwszy posiłek jem o 13-14 ;) ... no to chyba jest źle... ;)
Kochana, Ty masz dwójkę a ogarniasz wszystko dwieście razy lepiej ode mnie! Mnie czasem śniadanie trafia się koło... 16! Zgroza.
UsuńHehe samo życie i cała prawda :D
OdpowiedzUsuńZapomniałam tylko o wiecznie zimnej kawie. Już nie pamiętam, jak smakuje ciepła :P
UsuńNic się nie zmieniłaś. Twój styl pisania jest nadal świetny!
OdpowiedzUsuńP.S.
Nadal wisisz mi kawę.
Damian, to było 9 lat temu. Sprawa powoli ulega przedawnieniu :P
UsuńTak więc został mi rok. Muszę się spieszyć :)
UsuńCi co nie wiedza o czym mowisz niech sie na jeden dzien z mamami zamienia. Zycze Powodzenia.
OdpowiedzUsuń