26 marca 2015

Pora odkurzyć kurz. O motywacji słów kilka.


Mój blog powoli zarasta kurzem a motywacja wraz z pierwszymi promieniami słońca poszła precz.
Właściwie jedyne co robię ostatnio w miarę regularnie, to spaceruję. Oczywiście, nie sama ;)


I tak,  kilka dni temu, siedząc na ławce w parku i bezmyślnie scroll'ując bloga, trafiłam na swój wpis, który dał mi solidnie po tyłku. W poczuciu winy chodzę do dziś.

Co to za wpis...?

Pisałam TU kiedyś o pewnej liście. Liście z celami, które chciałabym osiągnąć w nadchodzącym roku. Kiedyś, pod wpływem pewnego motywującego spotkania - wyjęłam kartkę papieru. Spisałam tam swoje cele i marzenia, które nosiłam w sercu już jakiś czas. Minął miesiąc. Minął rok. Dwa. Kartkę z celami pokrył kurz. A ja nadal stałam w miejscu. Nie ruszyłam z niektórymi rzeczami nawet o milimetr.

Dlaczego tak się stało...?

1. Sama podcięłam sobie skrzydła.
Czasem miewam odczucie, że cały świat mnie wyprzedził. Myślę: "Ja się do tego nie nadaję" , "Nie mam na to czasu". Bzdura. To tylko moje chore myślenie i strach przed tym, że nie podołam. Bo skąd niby mogę wiedzieć, że się nie uda...? Nie przekonam się, dopóki nie spróbuję!

2. Jestem leniem.
Przyznaję się. Mam chwilę. Dziecko śpi. A ja co robię...? Oszukuję się. Że "jeszcze dziś" wezmę się do roboty. Tak, jestem w tym mistrzem. Scroll'uje facebooka, instagram i nadrabiam nowe sezony moich ukochanych seriali. Zaprzyjaźniłam się z lenistwem zamiast raz na zawsze wypieprzyć go ze swojego życia. Ot, cała ja...


3. Czekam na "moment idealny".
Owszem i ja nasłuchałam się bzdur, że istnieje coś takiego jak "moment idealny". Jasne. Gdyby tak faktycznie było - do dziś zapewne pozostałabym starą panną. Bo wiecie - sukienka nie ta, figura jeszcze nieidealna, a kasy ma przyjęcie za mało. Jasne. Prawidłowa definicja "momentu idealnego" to tu i teraz. Nie bądź mną. Działaj. Inaczej czas zupełnie przecieknie Ci przez palce.

4. Jestem niekonsekwentna.
Zauważyłam jedno - niechęć idzie w parze z niekonsekwencją. Pracę magisterską piszę już trzeci rok. Pojęcia nie miałam, ile przez ten czas można wymyślić wymówek.  Whatever, wcale nie zamierzam się tłumaczyć. Po prostu - wstyd mi.

Więcej - mam czasem wrażenie, że w czasie ciąży wykopałam dół. Wrzuciłam tam wszystkie swoje cele i marzenia a następnie przysypałam to gradem wymówek. I tak zasypane, czekają do dziś, aż w końcu się zmotywuję i odkopię to, co nadal czeka na realizację.


Trafiłam ostatnio na tą grafikę i chyba w ramach motywacji powieszę ją sobie na lustrze ;)


Multum pracy przede mną.

4 komentarze:

  1. Anonimowy3/26/2015

    Jesteśmy z Tobą :)
    Świetne spodnie ;)

    Pozdrawiamy i zapraszamy do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dumna!
      Wbiłam się w spodnie sprzed ciąży. Sprzed ślubu nawet ;)
      Dziękuję :)

      Usuń