11 grudnia 2014

Macierzyństwo - bieg z przeszkodami ?

Od momentu porodu mijają już 4 tygodnie. Nie mogę uwierzyć w to, jak szybko mija nam czas.

Czy macierzyństwo wygląda tak jak tego oczekiwałam...? Niestety, nie do końca...


Jak było na początku...?

Podczas pobytu w szpitalu, wprost przerażała mnie odpowiedzialność. Za tą małą, totalnie nieporadną istotkę. Przecież do tej pory byłam odpowiedzialna wyłącznie za siebie a i to kiepsko mi wychodziło. Myślałam : "Jak więc zdołam być odpowiedzialna za drugiego, tak bezbronnego człowieka...? "
Bałam się go dotknąć, wziąć na ręce, przewinąć. Gdy spał, serce waliło mi na każdy jego pomruk. Bałam się, że się obudzi, a ja znów nie będę potrafiła zrozumieć jego potrzeb, że po raz kolejny będzie się zanosił spazmatycznym płaczem.


Gdy miałam go nakarmić, cierpła mi skóra, w obawie, że znów nie będzie chciał jeść. Bałam się, że będzie głodny a ja nie będę mogła go nakarmić, bo będzie się denerwował i wypluwał czy to pierś czy butelkę. Bałam się karmienia.

A przecież o Aleksandra staraliśmy się dwa lata. Miałam czas by do tego dojrzeć. Z każdym nieudanym testem ciążowym rosło we mnie pragnienie posiadania dziecka. Czy miałam obawy...? Wiedziałam, że kiedy wreszcie się pojawi, przez pierwsze miesiące będzie nam ciężko. Byłam przygotowana na wiele. Ale nie sądziłam, że tak szybko braknie mi cierpliwości... 

Często jestem nieziemsko zmęczona. A Aleks zaczyna płakać w momencie, kiedy po całym dniu w końcu siądę przed komputerem, zaczynam jeść, lub zapadam w głęboki, upragniony sen. Zrywam się więc na równe nogi i biegnę do niego. W bojowym nastroju i miną wściekłego psa. Kiedy tylko do niego dojdę, on wpatruje się we mnie tymi wielkimi oczami i robi ten smutny dziubek... Nie mam serca się wściekać. Jest piękny. Jest idealny. Jest moim cudem. 
Co jeszcze...? 

Od samego początku wiedziałam przecież, że dziecko płacze. Kiedy usłyszałam ten płacz po raz pierwszy, przysięgam, myślałam, że urodziłam histeryka.  Nie sądziłam, że zdarza się, że płacz (w naszym przypadku - dziki ryk...) może trwać i trwać, mimo jakichkolwiek prób uspokojenia dziecka. Bo nie może się załatwić, bo ma kolkę. Ja nic na to nie poradzę, musi po prostu przez to przejść. A ja wraz z nim. Często w takich chwilach płaczemy razem. On - bo go boli, ja - bo jestem bezsilna.

Rzeczywistość faktycznie weryfikuje wyobrażenia w kwestii macierzyństwa. 


Kiedy byłam w ciąży, czytałam wiele blogów o tematyce parentingowej. W niektórych, macierzyństwo wydawało się słodkie niczym miód, w niektórych - objawiało się niczym droga przez mękę.

A jak jest według mnie..? Nikt mi nie mówił, że będzie słodko i łatwo. Macierzyństwo nie jest proste. Ale jest wyjątkowe. I uczy kochać. Długa droga przede mną.






6 komentarzy:

  1. Aniu, to normalne, że początki są trudne - u jednych mniej u innych bardziej. Przecież nie znaliście się z synem wcześniej, teraz jest na to czas:) Jestem przekonana, że z każdym dniem będzie coraz lepiej, a i słowa płynące z postu wcale nie są krzykiem rozpaczy:)

    Próbowałaś motać się z Aleksem w chustę? Pewnie Żelka chętnie Ci pożyczy jeśli nie myślisz o zakupie a chciałabyś spróbować. To może pomóc w kolkach i nieutulonym płaczu. Śpij ile możesz, nie zapominaj o sobie w tym biegu.

    Życzę Wam wszystkiego najlepszego, ułożonego i poznanego;) Niech Wam się dobrze żyje Robaczki! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wsparcie :*
      Co do chusty - nadal mam w planach, stopuje mnie tylko świadomość, że mogę się źle zamotać i "zgubić" dziecko (a raczej walną nim o podłogę!!!)
      Ech ;)

      Ja trzymam kciuki za Ciebie i Polę :* Informuj jak tam. Poród Antuana przeżywałam jak swój własny i co chwilę do Ciebie zaglądałam, czekam na drugi :)
      Buziaki !!!

      Usuń
  2. Na wszystko powoli przyjdzie czas! Ja cieżko wspominam początki z Emiśkiem, wiesz czemu? Bo spał TYLKO na mnie. Drzemek milion w ciągu dnia - na mamie. W nocy - na mamie. I tak to potrwało trochę, aż znaleźliśmy na niego sposób.

    Darciuchem niestety jest do tej pory, ale tak jak piszesz, cóż...nikt nie mówił, że będzie łatwo :)

    Ja mam krzykacza HNB (polecam się zapoznać z tematem) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz w życiu zetknęłam się z tym terminem... Ale wiesz co? Przerażająca większość się zgadza! Pocieszam się, że z drugie dziecko (może!) będzie prostsze "w obsłudze" ;)

      Usuń
  3. Ja czekam.. Już niedługo na własnej skórze odczuję to wszystko, o czym piszesz.. Już się boję :) Nawet nie próbowałam się z tym oswoić - przyznaję. Bo po prostu wiedziałam, że tak bardzo nie wyobrażam sobie, jak to rzeczywiście będzie, że to nie ma sensu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są lepsze i gorsze dni, ale da się :D
      Podobno początki są najtrudniejsze ;)

      Usuń