Początek stycznia przywitał mnie istną rewolucją.
I nie mówię tu tylko o ospie, która zawładnęła moim ciałem w świąteczny czas, lecz o nowej pracy, której się podjęłam.
Nie minął tydzień, a z prostego konsultanta - awansowałam na TRENERA, który ma pod sobą zespół ludzi. Co za tym idzie - moje zarobki podwoją się. Lub potroją ;) bo jak być burżujem, to pełną gębą. Kto bogatemu zabroni ;)
Ale, ale - mało tego - 1 lutego przeprowadzamy się do NOWEGO, WIĘKSZEGO MIESZKANIA. I to chyba jest najważniejsza wiadomość miesiąca. Jaram się jak flota Stannisa.
Z jednej strony widzę, jak wszystko w moim życiu zaczyna się układać. Jak zamęt, chaos i niepewność odchodzą precz.
Jeszcze tylko jeden akcent na koniec - by nie było tak kolorowo - najgorszy jest jednak fakt, że to nie o takim początku roku marzyłam. Marzyłam o zupełnie czymś innym. O innej kolejności. Nie rozumiem dlaczego moje pragnienia zawsze wypełniają się na opak ;)
Wspaniałe wieści! Trzymam kciuki za to "zupełnie coś innego", niech też się spełni tak z rozbiegu!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń