30 sierpnia 2013

Detoks

Kiedy wrzucałam ostatniego posta owszem, miałam na myśli URLOP
Niestety, niekoniecznie miałam na myśli urlop od internetu... 

Zostałam go pozbawiona na całeeee 24 dni i powiem Wam jedno - odkryłam, że :

KIEDY NIE MAM DOSTĘPU DO INTERNETU - ROBIĘ SIĘ AGRESYWNA. 



To nie żart. 

Jeszcze kilkanaście lat temu nie korzystałam z niego w ogóle. Zwyczajnie nie był mi potrzebny. Moi rodzice też go nie używali. Moja babcia nadal  radzi sobie bez niego doskonale. A dziś...? Teraz korzystam z internetu nawet kiedy chcę zapłacić rachunki, sprawdzić rozkład jazdy autobusów czy zarezerwować bilety w kinie.

Ktoś nawet stwierdził, że :

"ŻYCIE BEZ MIŁOŚCI JEST JAK KOMPUTER BEZ INTERNETU"


I ciężko się z tym nie zgodzić.  

Trzeba również uznać inną prawdę : 


True. 
Nigdy jeszcze nie miałam tak posprzątanego domu. 


Powiem więcej - w tym czasie przeżyłam z moim Mężem drugi miesiąc miodowy - by nie umrzeć z nudów (razem z pakietem internetowym mamy również kablówkę!) - MUSIELIŚMY ze sobą rozmawiać, grać w planszówki i chodzić na spacery. 


O zgrozo : 
  1. Pierwszy tydzień bez bloga, facebooka, gmail'a i moich ukochanych seriali - przeżyłam niczym narkoman na przymusowym odwyku. 
  2. Drugi tydzień- zaczęłam się przekonywać, że bez niego da się żyć.
  3. Trzeci tydzień - nie dość, że ów stan zaakceptowałam - to powiem więcej - nawet go polubiłam ;) 


WNIOSKI :
  • Dawno nie spędziliśmy tyle czasu ze sobą. 
  • Dawno nie spędzaliśmy tyle czasu na długich spacerach. 
  • Dawno nie miałam tak uporządkowanego mieszkania (i zawartości szaf - a to już wyczyn!)
  • BEZ INTERNETU ISTNIEJE ŻYCIE !!!


Zaczynam się bać powrotu do wirtualnego świata ;) 

2 komentarze:

  1. dla mnie jak nie ma internetu to jest tragedia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o przetrwanie walczyłam dzielnie ;) nie było tak źle!

      Usuń