Kiedy wrzucałam ostatniego posta owszem, miałam na myśli URLOP.
Niestety, niekoniecznie miałam na myśli urlop od internetu...
Zostałam go pozbawiona na całeeee 24 dni i powiem Wam jedno - odkryłam, że :
KIEDY NIE MAM DOSTĘPU DO INTERNETU - ROBIĘ SIĘ AGRESYWNA.
To nie żart.
Jeszcze kilkanaście lat temu nie korzystałam z niego w ogóle. Zwyczajnie nie był mi potrzebny. Moi rodzice też go nie używali. Moja babcia nadal radzi sobie bez niego doskonale. A dziś...? Teraz korzystam z internetu nawet kiedy chcę zapłacić rachunki, sprawdzić rozkład jazdy autobusów czy zarezerwować bilety w kinie.
Ktoś nawet stwierdził, że :
"ŻYCIE BEZ MIŁOŚCI JEST JAK KOMPUTER BEZ INTERNETU"
I ciężko się z tym nie zgodzić.
Trzeba również uznać inną prawdę :
True.
Nigdy jeszcze nie miałam tak posprzątanego domu.
Powiem więcej - w tym czasie przeżyłam z moim Mężem drugi miesiąc miodowy - by nie umrzeć z nudów (razem z pakietem internetowym mamy również kablówkę!) - MUSIELIŚMY ze sobą rozmawiać, grać w planszówki i chodzić na spacery.
O zgrozo :
- Pierwszy tydzień bez bloga, facebooka, gmail'a i moich ukochanych seriali - przeżyłam niczym narkoman na przymusowym odwyku.
- Drugi tydzień- zaczęłam się przekonywać, że bez niego da się żyć.
- Trzeci tydzień - nie dość, że ów stan zaakceptowałam - to powiem więcej - nawet go polubiłam ;)
WNIOSKI :
- Dawno nie spędziliśmy tyle czasu ze sobą.
- Dawno nie spędzaliśmy tyle czasu na długich spacerach.
- Dawno nie miałam tak uporządkowanego mieszkania (i zawartości szaf - a to już wyczyn!)
- BEZ INTERNETU ISTNIEJE ŻYCIE !!!
Zaczynam się bać powrotu do wirtualnego świata ;)
dla mnie jak nie ma internetu to jest tragedia;)
OdpowiedzUsuńo przetrwanie walczyłam dzielnie ;) nie było tak źle!
Usuń