Te deszczowe, burzowe noce sprawiają, że przytulając się do Męża i wsłuchując w Jego miarowy oddech czuję się naprawdę szczęśliwa.
Powoli dociera do mnie wizja rodziny, od której jak do tej pory stale uciekałam, w obawie, że znów coś pójdzie nie tak, jak pójść powinno...
Staram się żyć chwilą. By nie mieć poczucia, że coś w życiu straciłam. Staram się nie bać jutra. Choć w plątaninie ostatnich zdarzeń jest mi ciężko odgonić od siebie wizję niepewnego jutra. Pozostaje nadzieja, że wszystko obróci się ku dobremu.
Chcę zrobić w swoim życiu miejsce na zbudowanie czegoś nowego...
A takie budowanie wymaga cierpliwości. I wiary...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz