7 lipca 2012

Szczęściem jestem wręcz przepełniona. Po pół roku od zawarcia przeze mnie związku małżeńskiego nadszedł upragniony spokój. Zamiast rutyny, jest harmonia. Wręcz nie mogłam doczekać się już leniwej soboty, wolnej od wszystkich spraw i nawału pracy, wszystkiego tego, co otaczało mnie przez ubiegły tydzień. 


Najlepsze lenistwo to to, którego można doświadczać nie z kimś, a obok kogoś. Nic nie musieć, nigdzie się nie spieszyć. Gdy jedno czyta książkę, a z drugiego końca pokoju dobiegają melodie z ożywionej gitary. Gdy w każdej chwili można się przytulić do drugiej osoby, która drzemie. Zakłócić płytki sen, by zaspokoić deficyt czułości. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz