3 października 2014

Walka o siebie.

Nadeszła jesień.
Czas pędzi do przodu niewiarygodnie szybko, a ja razem z nim. Nie nadążam za galopującymi ciążowymi tygodniami. Wydaje mi się, że dopiero wczoraj siedziałam w łazience i ze łzami w oczach, bez nadziei na cud oczekiwałam upragnionych dwóch kresek na teście ciążowym. Tymczasem, powoli docieramy do finiszu, którego nie mogę się doczekać. 
Na taki październik czekałam.
Zmieniające się kolory, spadające kasztany i szeleszczące pod stopami liście, a w domowym zaciszu hektolitry gorącej herbaty i stos książek wokół. Ostatni październik spędzony razem. Tylko we dwoje.  Taki był plan. Nie wzięłam pod uwagę tylko jednej rzeczy - nowej pracy Męża. Pierwsze trzy tygodnie października spędzimy rozdzieleni. Delegacja w Anglii i powroty jedynie na weekendy, oto, co przed nami. 

Obiecałam, że nie urodzę w tym czasie. Wyciszam się. Staram się nie myśleć o zbliżającym się wielkimi krokami porodzie. O szoku, bólu, o zupełnie nowej dla nas sytuacji. Staram się nie bać mojego Syna. Zakopać gdzieś głęboko w sobie strach, że sobie nie poradzę, że nie dam rady.

Buszuję w internecie. Omijam strony o ciąży, połogu i dzieciach. Egoistycznie robię coś dla siebie. By przestać myśleć o wyprawkach, podkładach, smoczkach i pieluchach. By odkopać w sobie kobietę, a nie zmęczoną ciążą matkę. Chcę nadal myśleć jak kobieta. Więc dla odstresowania powstała ona
Taaa- dammm!!


1. 2. 3. 4. 5. 
Snuję plany "poporodowe"
Nie chcę zatracić siebie, zakopać w pieluchach, podporządkowując siebie dziecku. Nie chcę za rok spoglądać w lustro, widząc zaniedbaną kobietę, zmęczoną, o pustym, wypalonym spojrzeniu. Nie chcę obwiniać mojego dziecka, że "to wszystko przez niego". Chcę czuć się i być postrzeganą tak, jak widzą mnie inni, a nie jak ja postrzegam siebie : w chory, wykręcony sposób.

Wczoraj Edyta napisała świetny artykuł. O postrzeganiu siebie. Temat ważny, a w dzisiejszych czasach spychany na margines. Bo próżność, bo narcyzm, bo nie wypada. W efekcie nie potrafimy przyjmować ciepłych słów od ludzi. I ja tak mam. Patrząc w lustro widzę zdeformowaną ciążą sylwetkę, zmęczenie i włosy, które nigdy nie układają się tak jakbym chciała. Nie słucham ludzi, którzy mówią, że w ciąży rozkwitłam. Nie widzę tego. Nie słucham własnego Męża, który nadal uważa mnie za ósmy cud świata. Nie. Ja widzę klocka na dwóch krótkich nóżkach.

Edyta, w prostych słowach podała na to receptę, którą postaram się zastosować :
"Mówię Ci komplement? Uśmiechnij się, uznaj to za dowód na to, że jesteś piękniejsza niż myślisz. Nie, nie pokazuj mi swoich krzywych nóg, zębów, cery, brzydkich paznokci. Kiedy dostajesz dowód na istnienie piękna nie odpowiadaj dowodem na niedoskonałość."

Dove, kampania społeczna

Czas zawalczyć o siebie.

2 komentarze:

  1. Cześć :)
    Zajrzałam do Ciebie zupełnie przez przypadek, ponieważ jedna z bloggerek jakiś czas temu podsunęła mi Twoją notkę z 12 lipca jako pocieszenie po tym, że poczułam się rozczarowana po badaniu USG, kiedy to lekarz postawił na chłopca. Później się to potwierdziło, no i tu trochę jednak inaczej zareagowałam niż Ty, bo nawet badanie w 3D nie złagodziło tęsknoty za córeczką, której jednak nie będzie. Ale oczywiście nie znaczy to, że tego chłopca nie chcę, bo nie zamieniłabym tego dziecka na inne - nieswoje :) W każdym razie doskonale rozumiałam Twoje uczucia z tamtej notki, bo sama je przeżyłam.
    Rozumiem też wszystko, o czym piszesz w tej notce. Ja też bardzo nie chcę tego zakopania się w pieluchach. Też omijam pewne tematy - mimo, ze jestem mniej "zaawansowana" niż Ty. Ale po prostu mnie to dołuje, kiedy czytam na przykład o tym, jak matki piszą o całkowitym zatraceniu się w dzieciach... Ja tego po prostu nie chcę...
    Ale wydaje mi się, że skoro mamy takie podejście, to tylko od nas zależy, jak to będzie ;) Na pewno nasze życie się zmieni, to nie ulega wątpliwości, ale jestem przekonana, ze zdrowy egoizm pomoże nam być mamami spełnionymi w różnych dziedzinach :)
    Pozdrawiam serdecznie :) Jeśli masz ochotę, zapraszam do siebie: http://kredkimargaretki.blogspot.com/, a jedna z notek,w której pisałam na temat płci to:http://kredkimargaretki.blogspot.com/2014/09/a-jednak-trudna-notka.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Cieszę się, że w swoich odczuciach nie jestem sama.
    Czasem martwię się, że sam fakt tego, że nie chcę podporządkować całego swojego życia dziecku sprawia, że jestem złą matką. Ale zaraz łapię się na tym, że nie chcę za kilka lat obwiniać Syna, że poświęciłam dla niego siebie. Chcę być spełniona i nie widzę w tym nic złego :)

    OdpowiedzUsuń