16 lipca 2013

Project In Progress

Zmieniam. Stale zmieniam. Komputery, miejsca, ciuchy. 

I nijak nie potrafię dokończyć tego, co rozpoczęłam. Ogrom pisania przede mną, a mam w sobie taki chaos myśli i zdań, że nie potrafię ich usystematyzować i przelać w jakąś jedną spójną całość.

Okrutnie denerwujące to jest!

Komputer "mężowy" - wytrzymałam 35 minut.

Zmieniłam bluzkę. Rozpuściłam włosy. Weny nadal brak.

Zmieniłam komputer na notebooka.

Nieposkutkowało.

A niecny Mąż wcale a wcale mi nie pomaga... Nagle (jak nigdy!) ma mi milion rzeczy do powiedzenia, jest głodny, chce iść na spacer, obejrzeć film i STALE chce się przytulać.

Prezentuje się to dziś mniej więcej o tak :

I jak tu nie zwariować...? 

4 komentarze:

  1. A co tak uparcie piszesz? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z dwójką przyjaciół zajmuję się stroną internetową ;) - ostatnio mamy spore zaległości i usiłujemy jakoś podgonić tempo,stąd ten zamęt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez tak zwykle mialam. Najlepiej sie pracuje na dzien przed deadlinem. Prace ktora normalnie robi sie tydzien, mozna wykonac w jedna noc... Hehe

    OdpowiedzUsuń