Zmieniam. Stale zmieniam. Komputery, miejsca, ciuchy.
I nijak nie potrafię dokończyć tego, co rozpoczęłam. Ogrom pisania przede mną, a mam w sobie taki chaos myśli i zdań, że nie potrafię ich usystematyzować i przelać w jakąś jedną spójną całość.
Okrutnie denerwujące to jest!
I nijak nie potrafię dokończyć tego, co rozpoczęłam. Ogrom pisania przede mną, a mam w sobie taki chaos myśli i zdań, że nie potrafię ich usystematyzować i przelać w jakąś jedną spójną całość.
Okrutnie denerwujące to jest!
Komputer "mężowy" - wytrzymałam 35 minut.
Zmieniłam bluzkę. Rozpuściłam włosy. Weny nadal brak.
Zmieniłam komputer na notebooka.
Nieposkutkowało.
A niecny Mąż wcale a wcale mi nie pomaga... Nagle (jak nigdy!) ma mi milion rzeczy do powiedzenia, jest głodny, chce iść na spacer, obejrzeć film i STALE chce się przytulać.
A niecny Mąż wcale a wcale mi nie pomaga... Nagle (jak nigdy!) ma mi milion rzeczy do powiedzenia, jest głodny, chce iść na spacer, obejrzeć film i STALE chce się przytulać.
Prezentuje się to dziś mniej więcej o tak :
I jak tu nie zwariować...?
A co tak uparcie piszesz? :)
OdpowiedzUsuńZ dwójką przyjaciół zajmuję się stroną internetową ;) - ostatnio mamy spore zaległości i usiłujemy jakoś podgonić tempo,stąd ten zamęt :)
OdpowiedzUsuńJa tez tak zwykle mialam. Najlepiej sie pracuje na dzien przed deadlinem. Prace ktora normalnie robi sie tydzien, mozna wykonac w jedna noc... Hehe
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie ;)
Usuń