Z inspiracji Żelikowskiej (czyt. jedynej osoby, którą dopuszczam do tego, co aktualnie siedzi w mej głowie) zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak podtrzymać w sobie pasję - wewnętrzny ogień napędzający mnie do życia.
Nie skłamię mówiąc, że mając (jeszcze!) 25 lat potrzebuję zmian. Nie chcę stale tkwić w jednym miejscu.
Chcę się rozwijać.
Iść do przodu, a nie cofać się.
Chcę żyć jednym życiem z Mężem. Przestać istnieć w dwóch różnych światach.
Porozmawiać o ślimaku - romantycznym onaniście,
sąsiadce z 9-go piętra - której przeszkadzają moje nocne jęki, czy rudym kolorze włosów, kuszącym mnie od kilku dni.
Chcę rozmawiać bez poczucia winy, że okradam go z wolnego czasu. Bez stresu i spiny, że znów zadzwoni telefon i przerwie mi w pół słowa. Niby zwykła rzecz, a tak dla mnie ważna.
Potrzebuję się ogarnąć. Z pracą, z pasją, ze wszystkim z osobna.
Patrząc w lustro, chcę pozbyć się przekonania, że nie wiem czego na ten czas chcę od życia.
Potrzebuję wstrząsu. Wnet minie rok od zawarcia przeze mnie związku małżeńskiego a ja mam wrażenie, że nie posunęłam się w swym życiu nawet o milimetr.
Czekam na nowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz