30 stycznia 2013

mądrości życiowe

Zgadzam się całą sobą.

Z inspiracji Żelikowskiej (czyt. jedynej osoby, którą dopuszczam do tego, co aktualnie siedzi w mej głowie) zaczęłam się zastanawiać nad tym, jak podtrzymać w sobie pasję - wewnętrzny ogień napędzający mnie do życia.


Nie skłamię mówiąc, że mając (jeszcze!) 25 lat potrzebuję zmian. Nie chcę stale tkwić w jednym miejscu.


Chcę się rozwijać.

Iść do przodu, a nie cofać się.

Chcę żyć jednym życiem z Mężem. Przestać istnieć w dwóch różnych światach.

Porozmawiać o ślimaku - romantycznym onaniście,
sąsiadce z 9-go piętra  - której przeszkadzają moje nocne jęki, czy rudym kolorze włosów, kuszącym mnie od kilku dni. 


Chcę rozmawiać bez poczucia winy, że okradam go z wolnego czasu. Bez stresu i spiny, że znów zadzwoni telefon i przerwie mi w pół słowa.  Niby zwykła rzecz, a tak dla mnie ważna.

Potrzebuję się ogarnąć. Z pracą, z pasją, ze wszystkim z osobna. 
Patrząc w lustro, chcę pozbyć się przekonania, że nie wiem czego na ten czas chcę od życia. 

Potrzebuję wstrząsu. Wnet minie rok od zawarcia przeze mnie związku małżeńskiego a ja mam wrażenie, że nie posunęłam się w swym życiu nawet o milimetr. 
Czekam na nowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz